Zwycięstwo najważniejsze?

Gry planszowe to w ogromnej większości sposób na rywalizację, ograniczoną specyficznymi regułami. Stąd oczywiste jest, że gracze zasiadają do rozgrywki z myślą o zwycięstwie.

Czy jednak są możliwe do pomyślenia gry, w których gracz zrezygnuje z optymalnej strategii prowadzącej do zwycięstwa w myśl jakichś nadrzędnych racji?

Do niedawna odpowiedziałbym na takie pytanie wskazując gry imprezowe. Dla podtrzymania dobrej zabawy w Prawo dżungli, Hands up czy TopATop nieraz odpuszczałem. Sama zabawa jest tu dla mnie ważniejsza niż konsekwentne rozgromienie bawiącego się towarzystwa.

Nieco mniej oczywistym przykładem są partie w K2. Zaobserwowałem, że grający często jako priorytet (ale oczywiście powiązany z końcowym sukcesem) przyjmują zasadę utrzymania przy życiu swoich wspinaczy. Niby zwykłe drzewiane meeple, ale jakoś trudno pogodzić się z ich utratą. I nawet nie chodzi o znaczące ograniczenie szans na sukces (bo bywa i tak, że inni też tracą himalaistów), ale o fakt ich wirtualnej śmierci.

Wiele osób wypowiadało się albo przytaczało opinie innych grających, że właśnie ta zasada śmierci meepli odbiera im przyjemność grania w świetną skąd inąd grę Adama Kałuży.

Ja K2 uwielbiam, ale sukcesem jest dla mnie partia kończona w pełnym składzie, a dopiero potem liczę punkty. Jakoś nie mogę spokojnie pozwolić na stratę jednego z moich ludzików.

W ostatnich dniach trafiłem na grę, która okazała się zaskakująco odpowiadać na postawione we wstępie pytanie. Oczywiście w moim przypadku, bo zapewne wiele innych osób grać będzie zupełnie zwyczajnie.

Bohaterowie Wyklęci – najnowsza gra Fabryki Gier Historycznych – to karcianka o mechanice nieco podobnej do choćby Łowców smoków. Pojawiają się karty zadań, do których gracze wyznaczają karty ze swojej ręki. Od graczy zależy kiedy zadanie zostanie podjęte – jest nieco czasu, by się przygotować – i wówczas pojawia się karta wrogów podnosząca próg wykonania zadania, a do tego związana zwykle z niekorzystnym wydarzeniem. Gracze muszą podjąć próbę wyrównania (bądź przekroczenia) progu przez zagranie kart rozkazów. Podnoszą one wartość naszych żołnierzy, ale okupione jest to eliminacją karty albo jej czasową utratą. Celowo opis mechaniki ograniczyłem i spłyciłem, aby pokazać jej zwyczajność.

Co takiego wyróżnia Bohaterów Wyklętych, że pierwszy wpis na stronie ZnadPlanszy właśnie im poświęcam?

Otóż tematyka tej gry nie jest przypadkowa, fantastyczna, przyszywana. Karty nie są numerkami z wartością. Karty rozkazów to nie growa arytmetyka.

Tematem gry jest walka między żołnierzami wyklętymi, tymi którzy podjęli walkę przeciwko narzuconej przez Sowietów władzy komunistycznej. Talia kart każdego gracza zawiera portrety kilku konkretnych ludzi. Niektórzy są dość powszechnie znani, mimo starań ich oprawców by zatrzeć wszelkie ślady: Witold Pilecki, Łukasz Ciepliński, Jan Rzepecki, Józef Franczak czy Zygmunt Szendzielarz.

Bohaterowie Wyklęci

Inni żołnierze są mniej rozpoznawalni, ale można o nich znaleźć informacje i zadziwić się ich bohaterstwem, niezłomnością, siłą charakteru.

pic1721743_md

Karty rozkazów to m.in. „Za wolną Polskę” oznaczający śmierć żołnierza czy „Atak” kończący się aresztowaniem. A jedna z kart wydarzeń (nazwanych w grze „Działania władzy”) to egzekucja, śmierć jednego z aresztowanych żołnierzy.

Gra jest mroczna, ciężka, duszna.

pic1721742_md

Moje Skarby praktycznie odmówiły grania, przytłoczyła je atmosfera rozgrywki. W partii rozgrywanej w naszym ropczyckim klubie ciężko nam było zagrywać karty oznaczające śmierć patrząc niejako w oczy tego człowieka. Ale trzeba przyznać, że dzięki temu można było poczuć dramat tamtych czasów.

Jednak niewiele na razie wskazuje na to, by Bohaterowie Wyklęci nie mogli być rozgrywani jak normalna gra. Nawet opis mechaniki tak przedstawiłem, by był niemal bezduszny.

A jednak…

Przed każdym z trzech etapów gracze losowo otrzymują karty tajnych zadań. Niektóre z nich, to karty zdrady. Gracz zdobywa punkty, jeśli komunistom uda się udaremnić osiągnięcie celów żołnierzy WiN, NIE, NSZ, KWP i innych organizacji.

I właśnie rozgrywanie tych kart przyczyniło się do powstania spisanych tu refleksji. W drugim etapie kolega jakoś niemrawo słał żołnierzy na akcje. Niby nic nie psuł, ale się w pełni nie angażował. Rozliczamy drugi etap, no tak! karta zdrajcy. Pytam, czemu nie grał by zdobyć punkty? Nie mogłem się zdobyć na to, by komunistom się powiodło…

Lekko pod wąsem się uśmiechnąłem, ale los jak zwykle od razu dał mi pstryczka w nos. W kolejnym etapie karta zdrady trafiła do mnie. I… to samo! Mimo świadomości, że to gra, że tracę punkty, nijak nie potrafiłem patrzeć na skromne portrety bohaterów walki o Polskę i grać na korzyść władzy ludowej…

Ta gra jest wyjątkowa. Może nie pod względem mechaniki, bo to raczej prosta gra. Jednak dla zainteresowanego historią ojczystą, dla ciekawego kim są ludzie z kart to będzie niezwykłe przeżycie. Kogo poświęcić, by przedłużyć nadzieję walki o wolną Polskę… A czasem zagrać wbrew regułom gry, bo jakże to – Ojczyznę zdradzić? Ani ja, ani kolega nie potrafiliśmy…

A każda z postaci to niezwykła biografia godna osobnej opowieści.

Ten pierwszy wpis jest o emocjach. I będę się starał, by kolejne (choć nie obiecuję, ani nie narzucam sobie sztywnych terminów) również takie były. Zapewne kolejne będą takie jak zwykle atmosfera w czasie planszówkowych rozgrywek – radosne, energetyczne, tryumfatorskie…

Podobno jednak nie ma przypadków, jeno znaki. I jakoś tekst o Bohaterach Wyklętych powstał pod wpływem takiego poczucia znaku…

0 Udostępnień